Blog

Kadzidła z polskiego podwórka

6 maj 2021
Kadzidła z polskiego podwórka

OLKA DĄBROWSKA

Palo santo czy szałwia - chyba już niemal każda_y z nas zetknął się z naturalnymi kadzidłami, czy to u znajomych, czy zapraszając je pod własny dach. Od kilku lat te zapachy otaczają nas z coraz większą intensywnością. Łatwo ulec ich urokowi, ale skąd właściwie się biorą?

Bez wątpienia nie są to wytwory polskiej przyrody (szkoda!). Niestety - kontekst, w jakim palo santo czy biała szałwia pojawiły się w naszych mieszkaniach nie jest tak słodki jak ich zapach - podobnie jak w przypadku większości produktów, których droga do naszych rąk prowadzi przez tysiące kilometrów. Pozyskanie ich to jedna rzecz - inną jest kolonialny ładunek, jaki niesie ze sobą ich używanie.

zdjęcie: @rozkwity

Dlaczego to ważne, by się tym przejmować? 

Palo santo nie jest przypadkową rośliną, z którą zetkniemy się na spacerze do lasu. Trafiło do nas w konkretnym celu, jednak całkowicie wyniesione poza pierwotny kontekst, z którego nie możemy do końca zdawać sobie sprawy. Naturalnie występujące na terenie obu Ameryk, jest świętym drzewem dla ich rdzennych mieszkańców. Podobnie biała szałwia, niegdyś powszechnie używana w kulturze azteckiej. Czy naprawdę potrzebny nam ten element ‘egzotyki’? Obie rośliny zaistniały w europejskiej rzeczywistości dopiero wraz z ekspansją kolonialną. Obecnie pod ich uprawę, pod wpływem zwiększonego popytu, dewastowana jest naturalna bioróżnorodność ich pierwotnych terenów. Wszystko to, żeby zaspokoić nasze węchowe zachcianki. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to wystarczający argument, by sobie odpuścić. Ponieważ nie czuję się w tym temacie specjalistką, po dalszą lekturę odeślę Was do źródeł polecanych przez Weronikę (@rozkwity):

https://www.nytimes.com/2019/12/16/style/self-care/palo-santo-wood-endangered.html

https://www.hcn.org/issues/52.10/indigenous-affairs-sage-advice

Nie chodzi jednak o to, by pokazywać na siebie palcem i wytykać błędy. Każdej_mu z nas zdarza się z własnej niewiedzy powielać szkodliwe schematy. Sama pod wpływem pierwszego wrażenia kupiłam kiedyś kawałek palo santo na targach zero waste - niezła ironia :)) Grunt to dzielić się wiedzą i pozytywnymi rozwiązaniami. Jeżeli chodzi o źródła informacji, mamy spory przywilej. Są na przykład osoby takie jak Werka, która na swoim profilu napisała krótki i trafny post o tym, dlaczego używanie palo santo jest słabe (i dlaczego powinnyśmy czuć społeczną odpowiedzialność). 

zdjęcie: @rozkwity

Weronika skupia się jednak na tym, by przekazywać wiedzę zdobytą z poradników zielarskich i pokazuje, że wcale nie musimy zawłaszczać obcej kultury, żeby ładnie pachniało nam w domu. Ja również chcę skupić się na podzieleniu się z Wami tym, co udało mi się znaleźć i czego sama będę używać. Najfajniejsze jest to, że alternatyw nie musimy szukać daleko - może okazać się, że nowe kadzidło czeka na nas na własnym podwórku albo w kuchennej szafce.

Kluczem jest ilość olejków eterycznych - im więcej ich w roślinie, tym lepiej się pali i intensywnie pachnie. W przypadku domowych ziół-przypraw sprawa jest dość prosta, jednak przy zbieraniu ich w swojej okolicy najlepiej sprawdzi się metoda prób i błędów - co jest dobrą okazją do eksperymentowania i badania tematu.

Zacznijmy od kuchni :) Bardzo wdzięcznym kandydatem na start jest zwykły liść laurowy - taki, jakim przyprawiacie zupę. Bardzo ładnie się dymi i zielsko pachnie. Wystarczy podpalić i już - nawet jeden jest wystarczający, by okadzić pokój i nadać mu milutkiej aury. Rozmaryn (jak dla mnie) przebija zapachem wszystkie kuchenne rośliny, możecie sobie więc wyobrazić, jak cudne z niego kadzidło. Do tego spala się równie łatwo, jak świeczka, do której z resztą można go dorzucić. Możecie użyć całej gałązki albo pojedynczych listków. Zwykła szałwia też jest super, choć nie jest tak powszechna jak mięta - za to obie są bardzo bogate w olejki eteryczne i będą się świetnie dymić. Fajnym zapachem może się pochwalić też tymianek. W doborze macie całkowitą wolność, w końcu nikt nie zabroni Wam spalać każdego ziółka, jakie znajdziecie w kuchni, hehe.

zdjęcie: @rozkwity

Protip: z doświadczenia wiem, że umieralność marketowych ziół na kuchennych parapetach jest bardzo wysoka - takie uschnięte badyle idealnie nadadzą się do skopcenia! Co prawda liść laurowy czy rozmaryn najlepiej wypadają w pęku z innymi roślinami - tutaj zaczyna się największa frajda, czyli tworzenie własnych kompozycji. 

Wszystkie zielskie kombinacje możecie wiązać w pęki zwykłym naturalnym sznurkiem, jutowym czy bawełnianym. Przydadzą się Wam węgielki trybularzowe, które znajdziecie w sklepach ezo/zielarskich (kosztują kilka złotych). Kładziemy na nich nasze ziółka i podpalamy - to bardzo łatwa i wygodna metoda na spalanie pojedynczych listków.

Jako baza do swojskich kadzideł doskonale sprawdza się lawenda, którą często można złapać na bazarkach w mieście. Nie dość, że pięknie pachnie, to ma również działanie kojące, i tak jak wiele innych ziół - zabija wirusy i oczyszcza. 

Czego szukać poza domem? Rozglądanie się za roślinami do smużenia przewartościowuje cały szkodliwy koncept ‘chwastów’. Nagle zaczynamy zwracać uwagę na różnorodność i bogactwo tego, co rośnie powciskane pomiędzy budynki i chodniki. Zwykłe byliny - wszechobecne zarówno w mieście, jak na podmiejskich łąkach - są dobrą bazą dla bogatszej kompozycji. Ich specyficzną odmianą jest piołun, którego zapach na pewno od razu rozpoznacie. Z pewnością kojarzycie też krwawnik - roślinę o drobnych, białych kwiatkach, którą - uwaga - łatwo pomylić z morderczym barszczem sosnowskiego… Wysuszone kwiatostany są całkiem uroczym wizualnym dodatkiem do kadzidlanych pęków. W tej roli na pierwszy plan wysuwa się wrotycz, zdobna w okrągłe, żółte płatki - z jej dobrodziejstw możecie również korzystać w formie herbatki ziołowej. Dla bardziej zaawansowanych Werka poleca zbieranie żywicy z drzew, której zapach dosłownie przenosi do lasu. W zbieraniu dziko rosnących roślin liczy się eksperymentowanie, które warto podeprzeć wiedzą - w internecie bez problemu sprawdzicie, co tak właściwie zebraliście. Dobrą opcją są aplikacje na telefon pomagające w identyfikacji roślin po kształcie liści.

Taka wyprawa - czy to przed blok, czy za miasto - jest dodatkowo fajną okazją, by zagłębić się w świat roślin, poznać ich nazwy i nauczyć je rozróżniać. Ani się obejrzycie, a będziecie wertować atlasy ziół sprzed półwiecza i wzdychać do ładnych ilustracji...

(Swoją drogą bardzo polecam Wam książkę Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych, dostępną za darmo w internecie. Jest bardzo wyczerpująca (i ładnie wydana) i możecie w niej poczytać na przykład o obrzędach z użyciem barwinka czy okadzaniu chorych bluszczem.)

Na profilu Weroniki znajdziecie więcej roślinnych porad, zamówicie tytoń z polskich ziół czy nauczycie się barwić tkaniny naturalnymi pigmentami. Koniecznie tam zajrzyjcie. Wielkie dzięki za udostępnienie źródeł, zdjęcia i inspirację!

https://www.instagram.com/rozkwity/ 

Mam nadzieję, że tak jak ja wkręcicie się w komponowanie własnych kadzideł. Pora na zbiory jest idealna, wszystko dookoła kwitnie i odkrywa swój urok. Jedynym wysiłkiem jest wyjście na spacer i ususzenie zbiorów, a satysfakcja z tworzenia czegoś samej - na skalę swoich potrzeb - jest ogromna.