Blog

O empatii materialnej

20 sierpień 2021
O empatii materialnej

Aniela Fidler Wieruszewska mówi o sobie nie jako o projektantce modowej, ale projektantce relacji pomiędzy przedmiotami. Zajmuje się badaniem tego, w jaki sposób ubrania wpływają na relacje międzyludzkie i w jaki sposób my je budujemy. Podczas pandemii stworzyła projekt Community Couture (@community_couture), z ‘ubraniami konwersacyjnymi’ do wypożyczenia. 

ANIA ZIĘBIŃSKA

Gdybyś miała opisać, czym się zajmujesz, to co byś powiedziała?

Powiedziałabym, że zajmuję się obserwowaniem i badaniem naszych relacji z przedmiotami i tego, w jaki sposób możemy ją komunikować, żeby było to refleksyjne i intrygujące. Skupiam się rownież na sposobie, w jaki możemy zilustrować, że relacje z ubraniami są ważne, że mogą nam pomóc być bardziej razem i czuć się bardziej połączonymi z innymi ludźmi. To jest wszystko o budowaniu więzi.

Opowiesz mi o Twoim ostatnim skończonym ubraniu, czyli o kurtce rozpoczynającej projekt Community Couture?

Ta kurtka, którą widziałaś (a wy widzicie na zdjęciu powyżej), to obiekt, który wypożyczam. Znajduje się teraz w firmie rentalowej Loanhood, z którą współpracuję w Londynie. Kurtka jest w ciągłej cyrkulacji i każdy może sobie ją ponosić przez chwilę. W ten sposób projekt wspiera ideę dzielenia się ubraniami i wypożyczania ich, a niekoniecznie ich kupowania. Głównie jednak chodzi w nim o to, żeby dzielić się historiami, ponieważ sama kurtka zrobiona jest z 37 historii, które były zadedykowane projektowi, dostarczone mi w postaci zdjęć, w odpowiedzi na pytanie - jak wygląda lub jak odczuwasz świat w danym momencie? Historie te złączyłam w jedną całość, na jednej tkaninie, która była jednocześnie wykrojem na kurtkę. Potem ją wycięłam i złożyłam w całość. Poprzez zakładanie tego ubrania możesz nie tylko wczuć albo zastanowić się nad tym, czyje historie nosisz, ale też jaka jest relacja twojej historii do tych, które są na tej kurtce. To jest taki bardzo dosłowny sposób na pokazanie, że jesteśmy w relacji z przedmiotami i z samymi sobą ale też, że te relacje z przedmiotami mogą być refleksyjne. Tak naprawdę mogłabyś w ten sposób popatrzeć na każde ubranie, bo każde z nich ma w sobie historię, nie tylko te z second handu. Z nowymi ubraniami też tak jest - możesz się zastanowić kto go dotknął, kto zebrał tę bawełnę. Zaczynasz wtedy bardziej zagłębiać się w to, w jaki sposób dany przedmiot powstał, a nie w relacje człowieka z przedmiotem, ale to też jest konwersacja, którą możemy mieć.

Czytałam też, że wyszywałaś tę kurtkę przy pomocy skrawków z fabryk. Zaintrygowało mnie to, w jaki sposób opowiadasz o odpadach. 

Ten projekt jest skupiony na historiach, które są w przedmiotach i materiałach, a sama kurtka jest zrobiona z wykroju, w którym nie ma żadnych zbędnych skrawków. Dla mnie w unikaniu śmieci i skrawków nie chodzi tylko o bycie bardziej wydajną w tej materialnej formie, ale też o każdy materiał, który jest wyrzucony. W tej kurtce, w sposób dosłowny, jest on wyrzuceniem czyjejś historii. Jest wyrzucaniem emocji, wysiłku, wkładu w nią, który ktoś gdzieś miał - czy to był człowiek, czy roślina (to jest już kolejny poziom tej filozoficznej debaty). Podsumowując, jest to brak szacunku. Tak naprawdę można o tym mówić jako o pewnej formie dyskryminacji.

Wpada się również w tę pułapkę, że już masz tę rzecz, która potem na nowo staje się odpadem. Czy da się w ogóle wyjść z tego niekończącego się cyklu towaru zmieniającego się w odpad? Czy można utrwalić naszą relację z przedmiotami lub inaczej na nią spojrzeć?

Jest bardzo wiele warstw w tym pytaniu. Ja uważam, że odpad sam w sobie jest kompletnie wymysłem ludzkim. Śmieci to konstrukt, który wytworzył się w mózgu człowieka. Jest pewnie dla nas wygodny, bo oznacza coś bez użytku, a coś bez użytku jest łatwe do odłożenia na bok, nie przejmowania się tym. Natomiast śmieci, w moim postrzeganiu, generalnie nie istnieją. To, co może dla nas nie istnieć, to relacja z przedmiotem. Kiedy przestajemy posiadać relację z danym przedmiotem, wtedy powstaje śmieć - tak długo, jak jesteśmy w relacji z przedmiotem, śmieć nie istnieje. W naturze nie ma śmieci, wszystko jest w jakimś cyklu. Oczywiście nigdy nie byłam ptakiem, ale sądzę, że żadna z tych jednostek przelatując nad wysypiskiem śmieci nie myśli: „o, wysypisko śmieci”, tylko: „co to za dziwna, śmierdząca góra?” Ptaki bardzo chętnie zatrzymują się nad wysypami śmieci i próbują wyciągnąć rzeczy, które mają dla nich wartość. My po prostu nie mamy relacji z tym, co wyrzucamy. Nie mamy pomysłu jak relacja z tym, co już nie jest nam potrzebne w swojej pierwotnej funkcji, ma się potoczyć dalej. 

Pojawia się cyrkularny model – a raczej nie pojawia się, bo on istnieje już od dłuższego czasu, natomiast zaczynamy wprowadzać tę cyrkularną ekonomię i zaczynamy patrzeć na to, w jaki sposób ten cykl może się zamknąć na poziomie materiałów. W jaki sposób możemy przerobić plastik na kolejny plastik, przerobić bawełnę na kolejną bawełnę. Ale dla mnie jest to spojrzenie na problem wyłącznie z perspektywy rozwiązaniowej, czyli takiej materiałowo-rozwiązaniowej. To jest cały czas o tym samym, czyli o wydajności - to rozwiązanie wynika z tych samych impulsów, które doprowadziły nas do tego, gdzie jesteśmy.

No tak, jest to wciąż taki kapitalistyczny obieg.

Bycie super wydajnym nie jest nowe dla kapitalizmu. Oczywiście, dobrze by było, gdybyśmy byli hiper-wydajni. Brak wydajności jest częścią problemu z którym się teraz mierzymy, ale druga częścią problemu jest brak zauważania, że śmieci nie są tylko materialne. To nie jest tylko o wyrzucaniu przedmiotu ale o tym, jaką kulturę tworzymy przez wyrzucanie przedmiotu, i o tym, co właściwie wyrzucamy. Czy wyrzucamy tylko jego fizyczność, czy wyrzucamy również ciężkie godziny pracy kogoś, kto stworzył ten przedmiot, czy wyrzucamy naszą własną wrażliwość?

Czy to, że tworzysz ubrania, przyszło naturalnie? Czy była to świadoma decyzja? Mogłabyś tak naprawdę robić to z wieloma innymi przedmiotami użytkowymi.

Czasami szyję rzeczy, ale to nie jest jedyne medium którym się posługuje. Tak naprawdę ta kurtka, która powstała, to jedno z niewielu ubrań które zrobiłam, bo pracuję w taki dosyć spekulatywny sposób, to znaczy, że tworzę obiekty które są punktami konwersacji. Powód dla którego interesuję się rzeczami, które nosimy, jest taki, że ubrania mają w sobie potencjał do tworzenia i wzrostu empatii. Mam bardzo dużo sentymentu i wiary w prawdy folkloru i uważam, że powiedzenie ‘chodzić w czyichś butach’ ma w sobie bardzo dużo tej prawdy. Jak założymy na siebie coś, co reprezentuje historię, która nie jest nasza i się do tego naprawdę zbliżymy, to będzie nam łatwiej empatyzować z czymś, co nie jest nami. Więc tu rzeczywiście trochę chodzi o wejście w czyjeś buty. Chodzi o przymierzenie historii, która nie jest twoja i zobaczenie jak się w niej czujesz i co możesz w sobie zaobserwować poprzez ten gest. 

Czy myślisz, że można wytworzyć inną relację z ubraniami, na takim bardzo codziennym poziomie i czy możemy wytworzyć więcej empatii do rzeczy, które nas otaczają?

Myślę, że można. Trzeba najpierw zauważać te rzeczy nie tylko na poziomie przedmiotu, ale też relacji z nim. Często jest tak, że ubrania są traktowane w sposób funkcjonalny. Nie myślimy o tym, że możemy zaprojektować sobie relację z tym przedmiotem. Załóżmy, że masz prosty t-shirt i nie do końca wiesz, czy chcesz go trzymać dłużej, nie jest niczym wyjątkowym dla ciebie - możesz świadomie podjąć decyzję by wytworzyć relację z nim. Możesz pożyczyć ten t-shirt komuś kto jest dla ciebie ważny, albo możesz poprosić swoją babcię, żeby narysowała kropkę w lewym dolnym rogu tego t-shirtu i to będzie dla ciebie kompletnie inny przedmiot, będziesz miała zupełnie inne impulsy z nim związane. Możesz traktować ten przedmiot jak znajomego, z którym chcesz czegoś doświadczyć, czyli zakładasz ten t-shirt i myślisz sobie - co mogę w nim zrobić, żeby był częścią czegoś wyjątkowego w moim życiu? Potem czujesz się do niego bardziej przywiązana i jest większa szansa, że będziesz chciała go naprawić, przerobić na coś innego.

Śmiałam się ze znajomą, że będę wysyłać moje ubrania dronem nad Londynem, żeby zobaczyły jak wygląda miasto. Nie będę mogła wtedy nic wyrzucić bo wszystkie moje ubrania będą widziały Londyn z góry i to będzie zbyt wyjątkowe, żeby się ich pozbyć.

(śmiech) To jest chyba dobra zasada na wielu polach, żeby wytwarzać te relacje, bo inaczej łapiemy się na tym, że wszystko jest takie bezosobowe.

Zauważyłam, że jest to generalnie tendencja czasów, w których żyjemy, żeby się bardzo mocno dysocjować od tego co nas otacza, od siebie nawzajem i żeby się traktować przedmiotowo. Jest to dla mnie bardzo smutne, że traktowanie się przedmiotowo jest negatywną rzeczą. Chciałabym, żeby to był jedynie komplement. Chciałabym, żebyśmy traktowali przedmioty w taki sposób, który nie jest obraźliwy i żebyśmy mogli powiedzieć ‘traktuję cię przedmiotowo’ - a reakcją byłoby - wspaniale! cudownie! nareszcie!

Czy pandemia wpłynęła na twoją praktykę i projekty?

Cały projekt Community Couture był sprowokowany przez pandemię. Chciałam zrobić coś, co będzie symbolicznym dzieleniem przestrzeni, co będzie miało w sobie wiele różnych historii, będzie poliwokalne i będzie miało potencjał, by zbliżyć wiele różnych osób, które nie mogą być blisko poprzez restrykcje pandemiczne, ale również dlatego, że nie będą miały jak się poznać przez brak tych wszystkich potencjalnych sytuacji. Poprzez kurtkę osoby poznały się w taki bardziej meta sposób, jakby były w jednej przestrzeni. 

Bardzo dużo rzeczy działo się w tym czasie na Instagramie. Zbierałam te historie poprzez social media i miałam takie wrażenie, że bardzo dużo tych historii, dzielenia się stories, jest takim ogólnym niedocenieniem tego, czym tak naprawdę jest nasza historia. Wyrzucamy z siebie tysiące takich mikrobajtów, które wydają się zupełnie generyczne i zlewają się z innymi bajtami i trudno jest traktować to jako coś wartościowego. A ja spędziłam 600 godzin robiąc tę kurtkę, po to żeby zilustrować, że te historie mają wartość i że warto pochylić się nad daną historią przez 5, 8, 10, a czasami nawet 30 godzin. To było dla mnie bardzo ważne, szczególnie w tym kontekście pandemicznym, bo byliśmy sami i często mam wrażenie, że czuliśmy się - ja się przynajmniej tak czułam - trochę niezauważeni, nieistotni, zlewający się z tą całą masą informacji. Pomyślałam więc, że jest to ważne, by celebrować te historie, które nie mają przestrzeni, by wybrzmieć inaczej. 

Mogłabyś trochę opowiedzieć o tym, co teraz robisz?

Mój nowy projekt Community Couture będzie się skupiał na roślinach. Zrobiłam ogłoszenie z prośbą, by moi znajomi i nieznajomi wysłali mi zdjęcia roślin, które rosną dookoła nich, z których potem zrobię wzór na ubranie. Mam bardzo dużo zdjęć kwiatów z tej ostatniej wiosny, które dostałam ze swojego otoczenia, ale też spoza. Chcę żeby cała tkanina, która powstanie, była farbowana naturalnie, tzn. żeby każdy z tych kwiatów był zrobiony z jakiejś farby roślinnej. Oczywiście spotkałam się z ograniczeniem, które było do przewidzenia, czyli że rośliny są sezonowe. W związku z tym ten projekt może się okazać nie rocznym, ale dwu- czy trzyletnim, bo muszę się tego wszystkiego nauczyć - w jaki sposób uzyskać niebieski, w jaki sposób żółty. Muszę czekać do jesieni, by dostać brązowy. Wiesz o co chodzi - nie da się tego przyśpieszyć i na tym poziomie nie jest to już o tworzeniu ubrania, tylko o tym, czego się mogę dowiedzieć poprzez interakcję z nim, w jaki sposób mogę się bardziej osadzić w rzeczywistości i być bardziej ciekawa tego, co mnie otacza. Sam rezultat – ubranie - oczywiście też jest ważny, tak jak fakt, że będę go wypożyczała (jak każdy z projektów Community Couture). Chcę żeby była to też okazja dla innych, którzy będą nosić to ubranie, żeby zobaczyć, jakie rośliny weszły w jego skład. Chcę opublikować taką małą książeczkę albo książkę, w której każdy fragment tego, co masz na sobie, możesz zidentyfikować i zsynchronizować ze światem, który cię otacza.  Zobaczymy, jak to się rozwinie, bo tak jak mówię - to po prostu rośnie, rozmawiamy i to rośnie w tym samym momencie, dosłownie (śmiech).

Jak długo będzie trwała możliwość wypożyczania kurtki (i wszystkich następnych ubrań)?

Mam nadzieję, że póki one się nie rozpadną. Zobaczymy, jak długo ludzie będą zainteresowani, ale ja nie mam daty ważności na tej kurtce. Mam nadzieję, że ona nigdy do mnie nie wróci i że będzie wiecznie w cyrkulacji.

Chodzące dzieło sztuki.

Uważam, że ta idea, że idziesz do muzeum i coś oglądasz, jest troszeczkę archaiczna. Ulica to najlepsza galeria i jeśli mogę stworzyć sytuację, w której ktoś coś wypożyczy i będzie nosił i będzie miał, w pewnym sensie, swoją własną widownię, ale też po prostu osoby z którymi będzie wchodził w interakcje, to to jest dla mnie najlepsza wystawa.

I będziesz widziała tylko takie pojedyncze skrawki na ulicach (śmiech).

(śmiech) Dokładnie. To co mnie interesuję to to, co ludzie będą mi opowiadać na podstawie tej kurtki. Niech ona sobie tam istnieje jako konwersacja.