Blog

Everyone is happy now

7 lipiec 2021
Everyone is happy now

Mania Łukaszewska maluje, rysuje, a później te rysunki tatuuje na sobie lub innych. W tym roku ukończyła fotografię na łódzkiej filmówce. Kocha lumpeksy i od jakiegoś czasu prowadzi markę Everyone Is Happy Now (@eihn_30) z ciuchami zglitchowanymi wybielaczem i farbą. Innych również namawia do eksperymentowania i niekupowania nowych rzeczy.

OLKA DĄBROWSKA

Czy pracę z ciuchami traktujesz jako część praktyki artystycznej? Jak łączy się to z innymi obszarami twojej twórczości?

Jasne, że tak, chociaż bardziej chodzi o idee naprawiania rzeczy i działanie na powstałych już materiałach. W tamtym roku zrobiłam projekt o Nowym Wspaniałym Świecie, w którym zmieniałam pierwotną funkcję przedmiotów - budowałam z nich meble i obiekty. Stąd właśnie nazwa EIHN, czyli “everyone is happy now“ - cytat z antyutopii Huxleya. Oprócz tego bardzo często działam na obrazie znalezionym, więc to też jakaś forma recyklingu. Czasami są to zdjęcia ze starych forów internetowych, a czasem screeny z filmików na YouTube, postawione w nowym kontekście i tworzące odrębną wypowiedź. 

Czy wybierając się do lumpa polujesz na konkretne rzeczy, czy raczej ubrania znajdują ciebie? Jak wyglądają twoje poszukiwania i czy masz jakieś rady jak najlepiej korzystać z zasobów second handów, którymi chcesz się podzielić? Jakie są twoje ulubione lumpy? ;-)

Wiadomo - mam jakiś określony typ ciuchów, których szukam, ale też nie da się do końca wszystkiego zaplanować i to jest właśnie super. Jeśli chodzi o lumpeksy, to od dziecka chodziłam do nich z moją babcią, która jest chyba najbardziej eko osobą, jaką znam. Kiedy w Polsce nie było żadnych ładnych ubrań, sama szyła sobie sukienki i dzięki niej od zawsze mam poczucie, że kupowanie używanych rzeczy jest cool. 

W Łodzi miałam kilka swoich ulubionych lumpeksów, np. obok Rynku Czerwonego jest taki sklep, gdzie w dniu dostawy ubrania się po 3 złote i można znaleźć dużo fajnych i dobrych jakościowo ubrań. Znajduje się w blaszanym magazynie, który z zewnątrz wygląda jak sklep monopolowy (w środku w sumie też tak trochę wygląda). Niestety poznałam go bardzo późno - tuż przed moją wyprowadzką do Warszawy - i nie zdążyłam zbyt często w nim być, ale kiedy wracam do Łodzi zawsze do niego wpadam. Na swojego instagrama z ubraniami wrzucam też informacje o sprawdzonych lumpeksach w różnych miastach, żeby łatwiej było je znaleźć. A czy mam jakieś rady? No nie wiem, chyba trzeba to po prostu lubić.

Czy chęć tworzenia nowych-starych ciuchów wynikała z twoich własnych estetyczno-stylowych potrzeb, których nie miałaś jak inaczej realizować? Czy robisz je również dla samej siebie?

 

Jasne, myślę, że dlatego na początku zaczęłam to robić i w sumie nadal czasem przerabiam ubrania dla siebie, ale już trochę rzadziej. Tak właściwie zaczęłam to robić podczas pierwszego lockdownu, kiedy nie za bardzo mogłam wyjść z domu, ale za to miałam bardzo dobry okres twórczy. Właściwie to zamknięcie było dla mnie idealnym momentem, żeby skupić się na pracy i na tym co chcę robić, na uporządkowaniu starych rzeczy i zdaniu sobie sprawy, że połowy z nich nie potrzebuję, a część z nich jest całkiem nudna, więc można by je pomalować i zrobić z nich coś nowego. 

Jak szeroka jest twoja praktyka nadawania przedmiotom drugiego życia? Czy na co dzień, w swoim mieszkaniu, kuchni, na zakupach również otaczasz się używanymi, znalezionymi, niechcianymi rzeczami, wykorzystujesz je ponownie?

Generalnie większość mebli, które mam, kupiłam gdzieś na OLX albo znalazłam pod śmietnikiem i bardzo je wszystkie lubię. Kilka z nich przemalowałam i teraz są kolorowe i ładne. Razem z moją współlokatorką jesteśmy fankami przynoszenia do domu rzeczy, których nikt inny nie chce, dlatego nasze mieszkanie wygląda trochę jak antykwariat, a trochę jak hipisowska komuna. Wszędzie poupychane są przedmioty, większość kolorowa i kiczowata (i spod naszego śmietnika), ale obie dobrze czujemy się w takim miejscu, więc nikomu to nie przeszkadza. 

Czy duże znaczenie ma dla ciebie sam materiał - tekstylia? W jaki sposób barwa, struktura i faktura materiału koreluje dla ciebie z tym, jak traktujesz dany ciuch?

Pewnie, że tak. Przede wszystkim od materiału zależy to, co mogę z nim zrobić - czy pomalować, czy wybielić, pofarbować i tak dalej. Zazwyczaj szukam jak najbardziej naturalnych tkanin, które dobrze przyjmują wszelkie farby. Kocham kolory i najciekawsze jest eksperymentowanie z nimi i oglądanie całego procesu zmiany. Niektóre materiały pod wpływem wybielacza zachowują się totalnie dziwnie i czasem ciężko przewidzieć efekt końcowy, ale dla mnie to super. 

Czy pandemia wpłynęła w jakiś sposób na to, jak odbierasz pojęcie stylu, jak się ubierasz i co cię inspiruje? 

Pandemia na pewno wpłynęła na mnie w jakiś sposób, ale na moje pojęcie stylu chyba nie za bardzo. Może oprócz tego, że jeszcze bardziej przestałam się przejmować tym, co jest modne, a co nie. Wiadomo, że przeglądam instagrama i czasem zdarza mi się nawet obejrzeć modowy magazyn, gdzie wrzucane są informacje, które w jakiś sposób na mnie wpływają, ale dużo bardziej inspirują mnie rzeczy niezwiązane z modą i sztuką w ogóle. Ostatnio bardzo wkręciłam się w oglądanie starych, metalowo-punkowych zinów i ta estetyka totalnie mnie pochłonęła. Teraz mam ochotę malować na ubraniach głowy kozłów i anielskie skrzydła. 

Jak istotna jest dla ciebie idea wykorzystywania ubrań i materiałów z drugiej ręki? Czy widzisz w tym główne założenie swojej marki i czy dostrzegasz nadzieję na zmiany w modowej świadomości ludzi?

Po latach masowej produkcji ubrań nadszedł chyba czas, żeby jakoś rozsądnie zagospodarować cały ogrom już tak naprawdę niepotrzebnych nam materiałów. W Polsce dopiero od niedawna to zjawisko zaczęło przybierać większą skalę, ale wiadomo - tutaj wszystko dzieje się później. W Skandynawii powstają centra handlowe ze sklepami z używaną odzieżą, a u nas większość lumpeksów to po prostu ciuchy z kontenera ze Szwecji albo Anglii, wyrzucone, czasem dziurawe, brudne i tak dalej. Oczywiście za to akurat Polskę kocham. 

Jeśli chodzi o to, co sama robię, myślę, że będzie się to jeszcze zmieniać i za jakiś czas stanie się czymś zupełnie innym, ale nadal opartym na wykorzystywaniu niechcianych rzeczy. Głównym celem nie jest tak naprawdę sprzedaż ubrań, ale zachęcenie do wzięcia udziału w czymś większym, co może mieć realny wpływ na środowisko. Dlatego też staram się uciekać od logo albo napisów z nazwą na ubraniu, bo dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia. Zamiast tego na metce wolę wydrukować jakieś swoje zdjęcie - dosłownie, czasem jest to mój portret z legitymacji szkolnej. 

Czy chciałabyś podzielić się inspirującymi cię osobami, inicjatywami lub źródłami, dla osób które chciałyby zrezygnować z kupowania nowych ubrań i zagłębić się w upcycling i etyczną modę?

Zapraszam na mojego instagrama - obserwuję sporo osób, które działają w podobny sposób, właśnie po to, żeby można je było łatwo namierzyć. Jeśli chodzi o informacje na temat produkcji i całego zaplecza wokół przemysłu ubraniowego, to polecam @ubraniadooddania - super ciekawe, czasem przerażające, ale ważne rzeczy, o których powinno się wiedzieć, gdy zaczyna się myśleć o zrównoważonej modzie.