Blog

Poetry of the everyday

25 październik 2021
Poetry of the everyday

Beatrix Editions to projekt, za którym stoi duet przyjaciółek - Eliza Chojnacka i Pola Salicka. Swoje prace wypuszczają w świat edycjami - na pierwszą z nich składała się kolekcja kominiarek szytych z troskliwie dobieranych materiałów z drugiego obiegu. Do tej pory powstało już kilka takich edycji, niedawno dołączyła do nich seria świec zapachowych, a już zaraz światło dzienne ujrzą tkaninowe kolaże. Każdy ich obiekt to “wspomnienie z recyklingu”, pełne sentymentu i lokalnej tradycji, jedyne w swoim rodzaju - i zawsze wykonane ze znalezionych materiałów w duchu domowej robótki. 

Pola i Eliza opowiedziały mi, kim właściwie jest Beatrix i jej przyjaciółki, jak wygląda ich proces twórczy, a także o inspiracjach czerpanych ze wspomnień i codzienności.

OLKA DĄBROWSKA

Czy myślicie o swoich przedmiotach w kategoriach użytkowości, czy są one głównie dekoracyjne? Czy te dwie kategorie mają w ogóle prawo bytu, czy są raczej nierozdzielne?

Interesują nas obiekty, z którymi można zbudować jakąś relację. Gdy aktywują się w kontakcie z odbiorcą_czynią, nawet jeżeli rozumiemy tę „użykowość” dość szeroko. Kiedy rzecz budzi skojarzenia, pozwala wybrzmieć wspomnieniom, oddziałuje na jakiś zmysł - staje się nośnikiem historii. Ta opowieść będzie też zawsze napełniona tym, co wnosi użytkownik_czka. U nas dekoracyjność czerpie bardziej z naszych wspomnień i pamięci dłoni/oka niż z konkretnej estetyki i formalnych motywów.

Wasze świece przywodzą na myśl prostotę, coś swojskiego i sielankowego, ale równocześnie wytworność i przepych. Podobnie kominiarki, które w pierwszym odruchu kojarzymy jako element kultury ulicznej, u was zyskały całkiem nowy, zmysłowy i delikatny charakter. Istnieją trochę na przecięciu natury i sztuki. Co was inspiruje? Czy macie jakąś 'paletę' dzieł sztuki, kultury, muzyki, która jest dla was natchnieniem?

Odnosimy się do własnych wspomnień z dzieciństwa na przełomie lat 90tych-2000 i ich naiwnej romantyczności. Są to bardziej strzępy wspomnień, niż dopracowany obraz - domy z sajdingu, festyny, tanie pizzerie, zbieranie muszelek na plaży, zarośnięte parkingi i górki na blokach - wracamy do tego już jak do świata fantazji i spontaniczności.

Kultywujemy też wrażliwość na codzienne sytuacje/obrazy – drobne gesty ludzi których spotykamy i przygodne obserwacje. Podobne spojrzenie dzielimy z bliskimi nam osobami, które też przenoszą je często na swoją twórczość, stając się dla nas jednocześnie cennym punktem odniesienia – słuchamy w kółko playlist od Kasi Korytowskiej, odpływamy przy kolażach i rysunkach Julity Goździk, wsiąkamy w zapachy od Kai Domińskiej, rozczulamy się przy zdjęciach Paulinki Puchalskiej, marzymy o wielkich ucztach gotując z Polą Sutryk i wąchamy ziemię zbierając zioła z Olgą Roszkowską.

Cieszy nas bardzo mieszanie wątków i wyciąganie nowych jakości z ich zestawień. Zaczynamy zazwyczaj od samego obiektu jak np. świeca i później szukamy odniesień w sztuce, historii projektowania, tradycjach i dziełach z różnych obszarów kulturowych, naszych własnych wspomnieniach. Stąd edycje mogą się zmieniać dostając nowe znaczenia inspirowane np. maską łużycką, czy teledyskiem Laurie Anderson.

Paulina Puchalska dla Beatrix 

W waszych pracach odnajduję przede wszystkim dużo fantazji, eskapizmu i oddania się przyjemności. Czy wierzycie w tego rodzaju wpływ sztuki na rzeczywistość? Czy tworzycie swoje obiekty z konkretną myślą czy przesłaniem, które chcecie przekazywać dalej odbiorcom?

Obie pracujemy na styku projektowania społecznego/środowiskowego i sztuki. Zazwyczaj to, co robimy, wiąże się z researchem i konceptem, który ściśle wynika z zebranych informacji i sposobu ich twórczego przetworzenia. Beatrix jest dla nas miejscem do odlecenia w fantazje, spełnienia się w tym, co dla nas przyjemne, intuicyjne i spontaniczne. Nie jest to brand, ale też nie do końca twórczość własna dwóch artystek (tak przynajmniej czujemy). Nie czujemy się rzemieślniczkami, tylko dziećmi w wannie robiącymi eliksir ze wszystkich szamponów. Czujemy się bliżej świata chałupniczych robótek bez zobowiązań, co pewnie łączy się też z wizualnym wykorzystywaniem elementów, które nam wpadną w oko na ulicy – takiego „poetry of the everyday”. Lubimy nawarstwiać konteksty i łatać je ze sobą. Pewnie to, co chciałybyśmy przekazać to - wrażliwość na codzienność i jej twórczy potencjał, w ogóle czułość wobec świata.

Powstało już kilka edycji waszych kominiarek. Czy (i jak) w tym czasie zmieniało się wasze podejście do wytwarzanych przedmiotów i koncepcja ich estetyki? Skąd pomysł, by rozszerzyć działanie również o inne obiekty?

Od początku zakładałyśmy powstanie różnych obiektów, czy nawet działań w ramach Beatrix, chciałyśmy by ten projekt był jak najbardziej pojemny. Poszłyśmy za strukturą tworzenia edycji obiektów, trochę jako podejście kolekcjonerskie, ale też mieszczące nasze różne pomysły i ich transformacje. Sama estetyka kształtuje się na bieżąco, dużo wynika z naszych rozmów i kolejnych referencji - powstaje mix tego co obydwie lubimy albo co sobie akurat przypomnimy jako świetny motyw. 

Oczywiście znamy się dobrze i pracowałyśmy już ze sobą wcześniej, więc wyczucie siebie nawzajem i wspólna baza odniesień jest solidnie ugruntowana. Często zaczynamy od rozbuchanego pomysłu i z czasem upraszczamy, później zderzamy się z samym procesem wytwarzania, który też dodaje swoje trzy grosze. Pewne wątki wprowadzamy jako eksperyment jak.np koronkowe kominiarki, które powstały z przechowywanych latami w szafie taśm z koronki prababci Poli. Za tym idą skojarzenia i kolejne motywy, np. czerpane z polskich tradycji ludowych. Okazuje się, że koronki spodobały się też innym, więc zostajemy na dłużej przy tej tkaninie.

Beatrix 

Czy chcecie uchylić rąbka tajemnicy, jeżeli chodzi o wasz duet i koncepcję marki? Beatrix brzmi jak pewnego rodzaju alter ego. Jak zaczęła się wasza wspólna twórczość i czy często zapraszacie do współpracy inne osoby?

Cieszymy się, że to mówisz! Tak, Beatrix jest naszym alter-ego! Jesteśmy przyjaciókami, lubimy się obdarzać opiekuńczością i czułością, teraz wspieramy się nawzajem w budowaniu naszej wewnętrznej Beatrix. Zaczęło się od spontanicznego odszywania kroju kominiarki (a raczej kapturka), który uszyła mama Elizy – Beata, to ona stała się naszą siłą napędową. Beatrix to synonim dominy- silnej postaci, która żadnej pracy się nie boi, ma zaradność i robótkową pomysłowość mamy Beaty, ale jest jednocześnie naszą najlepszą, ekspresyjną, hot przyjaciółką, która lubi porozumiewać się poezją, uronić łezkę z sentymentu, a potem babrać się w glinie popijając gin. 

Od samego początku zapraszamy przyjaciół_ki i znajome_ych do zdjęć, ale także współpracy- to także było jednym z głównych założeń - że to, co robimy, jest dzielone ze wspaniałymi osobami wokół. Przy świeczkach pracowałyśmy z Kają Domińską, Paulinka Puchalska stworzyła dla nas foto story i poezję znad morza, niebawem pojawią się tkaniny-kolaże Julity Goździk.

Jak dużą częścią waszego procesu twórczego jest odnajdywanie i korzystanie z wtórnych materiałów? To przede wszystkim one wydają się być głównym motywem w waszych tekstyliach, jakby przewodziły opowieści każdego z przedmiotów.

Wyszukujemy tkaniny na rynku wtórnym i w przypadku kominiarek, tak jak mówisz, jest to kluczowa część procesu. To one wyznaczają charakter przedmiotu, zbieramy ich sporo i potem komponujemy w najciekawsze zestawienia. Czasem mamy konkretne preferencje związane z daną edycją – kolor, fakturę, grubość – wyprawiamy się wtedy w poszukiwaniu np. czarnego tiulu. Zależy nam, żeby materiały pochodziłī z drugiego obiegu, ale jednak staramy się szukać jak najlepszej jakości (co się nawet udaje!). W poprzednich edycjach balaclavy pojawiały się naturalne tkaniny takie jak wełna, kaszmir, ramie, mięsista bawełna. Jeżeli wchodzimy w syntetyki, to szukamy ciekawych splotów, rozbłysków, perforacji etc. Ta bogata materialność tkanin ma też super jakości w dotyku – od miękkich i ciepłych, po szorstkie i lekkie.

Jak wyglądał proces powstawania świec? Mam tu na myśli zarówno kompozycję zapachową, jak i ceramiczne naczynie, w którym się znajdują. To dość specyficzne obiekty, które łączą czysto fizyczną formę ze zmysłowym, wręcz psychologicznym efektem niesionym przez zapach. Jak narodził się pomysł na akurat taki przedmiot w ramach waszej marki?

Świece kojarzyły się nam z suwenirem z zeszłej wiosny. „A fete that never was” - czyli tytuł tej edycji, to „festyn, którego nie było” - symbol wszystkich okolicznościowych festynów, zabaw, celebracji, które nie odbyły się przez pandemię. Zawsze w takich miejscach można się obkupić w niezapomniane pamiątki jak korale z obwarzanek, niemożliwe pańskie skórki, dziwne naczynia, plastikowe pieski na baterie. Towarzyszy im też cała gama doznań – zapachowych, dźwiękowych i smakowych. Świeczki miały stać się właśnie takim pełnym doświadczeniem – kociołkiem z zapachem z festynu, magiczną czarką, która przywołuje wspomnienia. 

Od razu pomyślałyśmy o Kai Domińskiej, specjalistce od zapachów z butiku Mo 61, której kompozycje zapachowe znamy także z jej pracy przy spektaklach i performensach. Przedstawiłyśmy Kaji nasze tropy zapachowe, które następnie dookreśliła i skomponowała. Wspólnie precyzowałyśmy moc poszczególnych olejków, decydując się od razu na konkretne skojarzenia. Zdecydowałyśmy się na użycie wosku rzepakowego ozdobionego kwiatami i liśćmi ziół. Same naczynia zostały wykonane przez nas – pociągały nas motywy z festynu archeologicznego w Biskupinie, gdzie jeździłyśmy jako dzieci, a także wazy epoki klasycznej, czy archetyp magicznej czary. A lepienie z gliny znów okazało się mieć terapeutyczny i wzmacniający efekt.

Czy chcecie na koniec podzielić się czymś, czego ostatnio słuchacie, co czytacie, co daje wam komfort i ułatwia wejście w chłodną polską jesień? ;-)

Eliza:

słucha Mobiego i playlisty Kasi Korytowskiej „not a dj”, ogląda wszystkie części Harrego Pottera, czyta Octavie E.Butler „Bloodchild”, pije rumianek, rozsmarowuje olejek eteryczny opium na nadgarstku, kąpie się w soli epsom.

Pola:

gotuje dynie na różne sposoby, pije kawę zbożową, czyta „Undrowned” Alexis Pauline Gumbs, smaruje się dużo pomadką ochronną, nastawia pikantne kiszonki, rozpoczyna sezon saunowy, odwiedza mokradło na Zakolu Wawerskim.

Wszystkie wytwory Beatrix znajdziecie (i kupicie) na Instagramie: @beatrix.editions, a także w przestrzeni Sklepu Galerii Karowa w Warszawie.